Od jakiegoś czasu moim towarzyszem stał się aparat fotograficzny. Stary aparat cyfrowy z minionej epoki wczesnych lat dwutysięcznych. Bez fajerwerków i przełomowych funkcji, ale za to na baterie paluszki AA - bardzo istotna zaleta. Zacząłem robić zdjęcia, ale nie czuję się fotografem. Nie znam się na soczewkach, filtrach, ekspozycji i innych niuansach tej formy sztuki, ale bawię się. Dokumentuję otaczający mnie świat, eksperymentuję ze światłem. Fotografia to gra światłem, a światło można jedynie dodać do zdjęcia, nie można go zabrać - tyle wiem. I na razie tyle mi wystarczy.

Ale po co w obecnych czasach, kiedy każdy ma dużo lepszy aparat wbudowany w telefonie inwestować w stary aparat cyfrowy? Pierwotnym założeniem była chęć zdystansowania się od smartphona, który pochłaniał zbyt dużo mojej uwagi. W jednej chwili człowiek robi zdjęcia, w drugie scrolluje w Internecie. Od jakiegoś czasu dystansuję się od tej przydatnej, ale rozpraszającej technologii. Nie chciałem jednak rezygnować z możliwości robienia zdjęć. Możliwość uwiecznienia widoków, sytuacji, tekstur, kolorów, gestów na fotografii dla przyszłych referencji artystycznych jest dla mnie ważna. I tak narodził się pomysł osobnego urządzenia, noszonego w tym konkretnym celu - aparat cyfrowy. Niedrogi, na paluszki, żeby w razie czego można było szybko zmienić baterie, kompaktowy. Miał zastąpić aparat w telefonie, ale szybko stał się czymś więcej.

Aparat jako niezależne urządzenie ma coś, czego aparat w telefonie nie ma: gałki, przyciski, pokrętła, dźwignie. Wszytskie te elementy służą do obsługi funkcji dostępnych w smartphonowych aparatach, ale są dostępne bezpośrednio pod pacami, gotowe do użycia w każdej chwili, nie schowane w menu ekranu dotykowego. Doświadczenie robienia zdjęć takim aparatem jest zupełnie inne, niż robienie zdjęć smartphonem. Stymuluje nie tylko zmysł wzroku, ale również dotyku. Daje większe poczucie sprawczości i wolności. Aparat nie pomaga wykonać dobrego zdjęcia w stopniu, w jakim oprogramowanie smartphona ingeruje w zdjęcia. Algorytmy oczywiście są, ale dużo bardziej prymitywne i łatwo je wyłączyć w trybie manualnym.

Właśnie tryb manualny był dla mnie rewolucją. Nigdy nie przyszło mi do głowy aby włączyć go w smartphonie, natomiast bardzo szybko odnalazłem się w tym trybie na niezależnym aparacie cyfrowym. I tam zaczęła się zabawa. Odkryłem możliwości, o których dotąd nie miałem pojęcia. Możliwość regulacji czasu naświetlania, ekspozycji i innych rzeczy, na których się nie znam. Zacząłem zmieniać parametry i obserwować, co się dzieje. Za jasne, za ciemne, rozmazane, nieostre - wszystkie wypadki dawały interesujący efekt plastyczny, niekoniecznie dobre zdjęcie. Nastąpiła zmiana mentalności w mojej głowie. Fotografia nie musi służyć jedynie do utrwalania obrazu, który widzimy. Dosłownego zamrożenia obrazu w czasie. Fotografia może dać efekt malarski. Może być zapisem czasu, pomimo braku ruchu. Może być kolażem przy odpowiednim gospodarowaniu oświetleniem. Odkryłem sposoby na osiągnięcie efektów wizualnych i estetyki, która długo kiełkowała w mojej głowie, ale nie potrafiłem jej przełożyć na moje malarstwo i od niedawna rozwijam ją w rysunku grafitem. Próba zapisu wycinka czasu i drobnych zmian, które w nim zaszły, w ramach jednego obrazu. Jest to początek tego procesu i ekscytuje mnie jego rozwój oraz jego wpływ na moje użycie innych mediów.

Innym aspektem, którego się nie spodziewałem choć był do przewidzenia, jest mniejsza szybkość starego aparatu względem aparatu w smartphonie. Telefon może zrobić zdjęcia jedno po drugim bardzo szybko, niemal od razu. Pozwala to na wykonanie dużej ilości zdjęć w chwili i wyborze najlepszego później. Stary aparat cyfrowy potrzebuje czasu na przetworzenie zdjęcia. Oznacza to, że chwila jest bardziej ulotna i trzeba się pogodzić z tym, że może nie udać się jej uwiecznić. I nie ma w tym nic złego. Ta pozorna wada przestarzałego urządzenia pozwala zwolnić w pędzie codzienności, pozwala nauczyć się odpuszczać. Nie spodziewałem się, że docenię tę cechę starego aparatu, ale muszę przyznać, że podoba mi się to.

Kończąc ten wpis, zakup starego aparatu cyfrowego niespodziewanie otworzył przede mną świat kreatywności, którego dotąd nie znałem i chętnie oddam się jego eksploracji. Zabawne jak urządzenie, które miało pomóc w ucieczce przed technologią smartphonów okazało się czymś większym, niż zakładałem. 
Back to Top