Jaki jest cel tej strony internetowej? Czy w dobie social mediów inwestowanie czasu i pracy we własną stronę internetową artysty jest sens?
Te pytania bardzo długo mnie nurtowały. Bardzo długo odkładałem decyzję o rozpoczęciu projektu własnej strony internetowej. Przede wszystkim dlatego, że social media długo działały na moją korzyść. Zasięgi systematycznie rosły, a moja twórczość trafiała do coraz szerszego grona odbiorców. Zwłaszcza na Instagramie po rozpoczęciu pracy nad cyklami związanymi z Inktoberem i jego permutacjami odnotowałem większy wzrost zainteresowania moją twórczością. Oczywiście, nie mówimy tutaj o astronomicznym wzroście i światowej dominacji, ale podwojenie i potrojenie dotychczasowej liczby obserwujących w szybkim czasie było bardzo satysfakcjonujące.
Niestety, z czasem mityczne algorytmy przestały działać na korzyść moich publikacji i liczba odsłon drastycznie zmalała. Długo myślałem, że mnie to nie obchodzi i nie ma na mnie wpływu. W pewien sposób nadal tak uważam - nigdy nie miało to wpływu na to, co tworzę. Miało to jednak wpływ na morale i poczucie wypalenia, kiedy praca, przy której spędziłem wiele godzin nie trafiała do tej samej ilości odbiorców, co praca sprzed lat. Pomimo satysfakcji artystycznej, która w moim odczuciu jest wartością nadrzędną, pojawiało się rozczarowanie, że nikt tego wysiłku nie mógł docenić. Nie mógł docenić, ponieważ w większości przypadków odbiorcy, którzy obserwowali moje konta społecznościowe, nawet nie widzieli nowych postów. Algorytm im ich nie pokazał.
Wtedy właśnie pojawiła się możliwość sprawdzenia w aplikacji, które posty zostały zgłoszone jako niestosowne. Okazało się, że kilka z moich prac zostało oznaczonych jako niestosowne lub niepokojące. Stąd zasięgi konta zostały ograniczone. Odwołałem się od decyzji, ale do dziś to odwołanie nie zostało rozpatrzone. Wtedy zobaczyłem, co tak naprawdę się dzieje: postując w social mediach pracowałem na nie i ich zasięgi to za darmo. Publikując swoją twórczość zatrzymywałem w aplikacjach użytkowników, którym się ona podobała. Aktywizowałem ich i angażowałem poprzez komentarze, lajki, serduszka. W zamian dostałem początkowo zasięgi, ale gdy tylko drogi contentu i algorytmu trochę się rozeszły, praca włożona w budowanie konta została stracona. Mam świadomość, że Instagram czy Facebook nie są mi niczego winne i jestem za mały, żeby się mną przejmowały. Strony te konkurują z innymi mediami i zrozumiałe jest, że promują content popularny, aby utrzymać liczbę użytkowników, która przekłada się na realne zyski. Postanowiłem, że lepiej jest od podstaw zbudować swoją obecność w Internecie, na swoich warunkach zamiast polegać na zewnętrznych portalach, które w każdej chwili mogą ograniczyć dostęp do mojej twórczości lub nawet usunąć konto. Tworząc ten tekst zorientowałem się, że nie chcę myśleć o zasięgach i innych kategoriach Internetu kiedy myślę o swojej twórczości.
Jednocześnie podjąłem decyzję o zakończeniu cykli związanych z Inktoberem. Od 2019 roku dzięki temu wyzwaniu stworzyłem setki ilustracji. Był to bardzo satysfakcjonujący i rozwijający proces. Poprawiła się moja technika i wyobraźnia. Dzięki organizatorom wyzwania, którzy publikowali moje prace w swoich social mediach, a nawet pozwolili mi przejąć oficjalne konto wyzwania na Instagramie na jeden dzień moja twórczość trafiła do szerszego grona odbiorców. Poczułem jednak, że zamykam się częściowo na moje inne zainteresowania związane ze sztuką, a przynajmniej ich nie publikowałem. Sam pozwoliłem zaszufladkować się jako “artysta rysujący dłonie”. To może nie jest najgorszą rzeczą, ale powoduje, że odbiorcy się czegoś spodziewają, a jak dostaną coś innego, wielu z nich się to nie spodoba. O ile nie miało to wpływu na powstające prace, zauważyłem, że ma to przełożenie na decyzję, które pracę publikuję dla szerszego grona odbiorców. Czułem, że kontynuując ten proces nieuchronnie zderzę się z decyzją o nie publikacji dzieła w obawie przed tym, co pomyślą odbiorcy. Chciałbym tego uniknąć i w pewien sposób odciąć się od zewnętrznych oczekiwań i komentarzy. Osobnym aspektem było narastające poczucie, że pracowałem na markę i popularyzację wyzwania Inktober zamiast nad popularyzacją własnej twórczości. Były to ścieżki na pewnym etapie połączone, jednak z czasem przestało im być po drodze ze sobą.
Biorąc pod uwagę powyższe przemyślania podjąłem się projektu internetowego portfolio. Projektu, ponieważ jest to coś, nad czym chcę pracować i odnaleźć, czym to naprawdę jest. Chcę na tej stronie dzielić się swoją twórczością, przemyśleniami, procesem, bez obaw o zasięgi, polubienia, komentarze, czy nagłe zmiany medium i tematyki, które potencjalnie odrzucą część odbiorców. Być może w wyniku tego projektu i procesów, które w trakcie jego trwania zajdą powyższe przemyślenia pogłębią się, zmienią, przedawnią, być może się w nich utwierdzę - czas pokaże. Na razie stawiam pierwszy krok na tej drodze i mam nadzieję, że ta strona stanie się interesującą mapą przebytej podróży.